Właśnie zaczynam szesnastodniowy odpoczynek od biegania. To chyba dobry czas, żeby zrobić małe podsumowanie mojego amatorskiego truchtania. Na początek trochę statystyk:
- od początku mojej przygody z bieganiem przebiegłem 5892 km, co zajęło mi w sumie 21 dni 19 godzin i 17 minut
- w trakcie całego biegania spaliłem 453006 kcal (więc skąd u mnie ten brzuszek ciągle?! ;))
- w 2014 roku przebiegłem (do tej pory) 2607 km, co zajęło mi 9 dni 6 godzin i 27 minut
- przeprowadziłem dwa szkolenia w temacie biegania dla początkujących i…
- …wciągnąłem w nałóg biegowy kilkanaście osób (za co je serdecznie przepraszam ;))
Kilometrów w tym roku jeszcze trochę dołożę, nie tylko biegowych, o czym na końcu tego wpisu.
Jako pierwszy, po statystykach podsumowujących sezon, opiszę mój biegowy cel na ten rok, czyli Koronę Maratonów Polskich.
Na Koronę składa się pięć maratonów, które trzeba przebiec w ciągu dwóch lat (oczywiście, można w rok), bez konieczności zachowania jakiejkolwiek kolejności ich zaliczania. Sztuka jest sztuka, mają być zaliczone wszystkie. Chodzi o następujące maratony, które podaję w kolejności, w których ja je przebiegłem (w nawiasach data zawodów i czas netto):
- Maraton Dębno (6 kwietnia 2014, 3:20:03)
- Cracovia Maraton (18 maja 2014, 3:24:00)
- Wrocław Maraton (14 września 2014, 3:32:18)
- Maraton Warszawski (28 września 2014, 3:23:25)
- Poznań Maraton (12 października 2014, 3:28:20)
Oprócz wyżej wymienionych maratonów przebiegłem również trójmiejski Maraton Solidarności (15.08.2014, 3:27:21), w którym debiutowałem rok wcześniej i który chciałem przebiec jeszcze raz. Poniżej medale za wszystkie ukończone w tym roku maratony.
Podsumowując starty maratońskie, wszystkie maratony chciałem ukończyć w czasie krótszym niż 3:30:00. Najtrudniejszy okazał się maraton we Wrocławiu, ze względu na temperaturę. Uczciwie muszę przyznać, że mnie pokonała i dobiegłem już po planowanym czasie. Poza tym, pozostałe starty wyszły zgodnie z założeniem, niektóre nawet zbyt szybko. Nie zmierzyłem się w tym roku z życiówką na królewskim dystansie, tak jak planowałem na początku roku. Wyszło tak, ponieważ obawiałem się, że jeśli się na to zdecyduję, to mogę sobie zrobić krzywdę (kontuzja, etc.). Dlatego odpuściłem i jestem z tego powodu zadowolony. W końcu nadrzędnym celem było zaliczyć całą koronę w rok.
Kolejne biegi, oba w sumie przypadkowe, to półmaratony:
- VIII Bieg Morsów Króla Neptuna (2 marca 2014, 1:35:52)
- AmberExpo Półmaraton Gdańsk (26 października 2014, 1:30:48)
Pierwszy bieg był ciut, hm, partyzancki. Zapisałem się na niego już po zamknięciu zapisów. Na zewnątrz było jeszcze bardzo zimno, bieg odbywał się na początku marca. Nie było oficjalnego pomiaru czasu za pomocą czipów. W trakcie tych zawodów rozgrywana była rywalizacja na dystansach 100 km, maratonu i półmaratonu, być może była jeszcze dycha, ale tego nie jestem pewny, nie pamiętam dokładnie. Ten półmaraton przebiegłem w średnim tempie 4:29 min/km, co dało mi życiówkę na tym dystansie. Nie planowałem już więcej startów w półmaratonie na ten rok, ale… tak jakoś wyszło, że zapisałem się na Półmaraton Gdańsk, zamiast na Maraton Toruński. Miałem biec w nim z Jolą, ale niestety, z przyczyn zdrowotnych Jola wystartować nie mogła. Stwierdziłem więc, że zrobię sobie mały test, polegający na sprawdzeniu, czy jestem w stanie przebiec dystans 21,1 km ze średnim tempem w okolicach 4:30 min/km (a tak naprawdę, to chciałem zejść do 4:27 min/km, żeby mieć poprawić życiówkę ;)). Czas uzyskany w tym biegu bardzo mnie zaskoczył. Nie spodziewałem się, że po przebiegnięciu trzech maratonów w sześć tygodni będę miał jeszcze zwyżkę formy. Półmaraton ukończyłem ze średnim tempem 4:17 min/km i naprawdę niewiele zabrakło, żeby złamać granicę półtorej godziny. Wystarczyła męska decyzja, żeby przyspieszyć na 10 kilometrze, a nie czekanie z nią do 13 kilometra ;) Spójrzcie na poniższe zdjęcie, czy wyglądam na nim, żebym był zmęczony? Dodam, że zdjęcie było zrobione po ostatnim podbiegu, na ostatnim kilometrze!
Fajnie widać mój brzuszek (do zgubienia!) ;) Można było z tego czasu jeszcze sporo urwać. Zostawimy to na później. Tak czy owak, mam niezłą bazę na przyszły rok. Poniżej jeszcze fotka medali z obu półmaratonów:
Na koniec biegi na dystansie 10 km. Co prawda jeszcze jeden został do zaliczenia (Bieg Niepodległości w Gdyni, 11 listopada), ale już mogę powiedzieć, że medali będzie w sumie sześć. Tyle co w maratonach. Z tych biegów najbardziej zapadł mi w pamięci Bieg Westerplatte, z dwóch powodów. Po pierwsze, trasa nie miała dziesięciu kilometrów. Po drugie, ten bieg był dzień przed maratonem we Wrocławiu, więc tuż po biegu i “serwisie technicznym” (szybki prysznic ;)) zapakowaliśmy się z Jolą w samochód i pognaliśmy do Wrocławia. Drugi pamiętny dla mnie bieg, to Nocny Bieg Świętojański w Gdyni (20 czerwca 2014), bo w tym biegu debiutowała w zawodach biegowych moja Mama, którą niniejszym serdecznie pozdrawiam :) Jeszcze tylko fotka medali (niekompletna, bo jeden dojdzie za 16 dni).
Podsumowując wszystkie biegi, medale ważą w sumie 1,2 kilograma. Tak wyglądają w pęku :)
Przy takim podsumowaniu warto wspomnieć o planach na przyszłość. Przede wszystkim, podstawowym celem będzie złamanie granicy trzech godzin w maratonie. Start docelowy planowany jest na jesień przyszłego roku i będzie to albo maraton w Berlinie (jeśli mnie wylosują, trzymajcie kciuki!) albo maraton w Warszawie. Oprócz tego zaczynam treningi pływackie i rowerowe, aby zgodnie z modą zacząć zabawę w triathlon. Na przyszły rok nie mam żadnych szczególnych planów startowych, raczej będę traktował pływanie i rower jako trening uzupełniający do biegowego. A później? Kto wie, marzy mi się dystans pełnego IronMana, najlepiej z dobrym czasem… Wszystko jest kwestią pracy, zarówno nad kondycją fizyczną, jak i psychiczną. Wierzę, że ukończę przynajmniej jedne takie zawody, może nie w 2016, ale na pewno je ukończę. :) Oprócz celów stricte sportowych, chcę się w końcu pozbyć brzuszka i osiągnąć, najlepiej jeszcze przed atakiem na życiówkę, wagę startową!
2 responses to “Podsumowanie sezonu biegowego 2014”
Gratuluję, wizz! Wszystkie dobrego! (również zacząłem biegać!)
Dzięki :)