Czytaj dalej Sałatka z piersią gęsi
Szybki makaron z wołowiną
Frytki z batatów
Tym razem „ofiarą” padł stek wołowy. Powiedzieć, że często podaje się go z ziemniakami w rozmaitych postaciach, to oczywista oczywistość, cytując klasyka. Często podaje się go również z jakąś formą sałatki. I tak zaczęło się kombinowanie. Jako, że jestem z natury bardzo (BARDZO!) leniwy, stwierdziłem, że pójdę po najmniejszej linii oporu i podmienię kartofla na batata. No i podmieniłem ;)
Czytaj dalej Frytki z batatów
Naleśniki z chorizo, ananasem i serem
W przepisie można zastosować ananasa z puszki, w syropie, ale ja zdecydowałem się na świeżego. Daje on inny smak, a lekko skarmelizowany na patelni jest w ogóle przepyszny :) Jedyne, czego mi dzisiaj zabrakło, o czym nie pomyślałem w trakcie zakupów, to żeby dołożyć do farszu świeżej kolendry. Dodała by fajnego aromatu i smaku. Cóż, następnym razem :)
Sałatka z pieczoną kaczą piersią
W jednej z sieci handlowych jest obecnie „tydzień francuski”. W ofercie pojawiło się też mięso kaczki, zarówno w postaci całego ptaka, jak też i moich ulubionych piersi ze skórą. Kiedyś już się wpis w temacie kaczych piersi pojawił i na nim dzisiaj będziemy bazowali. Idę na skróty ;)
Spaghetti bolognese
Niedawno, 27 września 2015, przebiegłem mój trzynasty maraton. W czasie netto 2 godziny 58 minut i 13 sekund. Poprawiłem życiówkę po raz drugi w tym roku, pierwszy raz był na wiosnę w 1 PZU Maratonie Gdańskim (3 godziny 11 minut i 13 sekund). Przygotowania do Maratonu Warszawskiego trwały 45 tygodni, ale było warto. :) Najgorszą rzeczą w trakcie przygotowań był ostatni tydzień, gdzie najpierw pozbywałem się glikogenu z mięśni, a potem ładowałem się nim już bezpośrednio przed maratonem. W trakcie pozbywania się glikogenu nie mogłem spożywać węglowodanów. Byłem słaby, rozdrażniony, bolała mnie głowa i byłem ciągle głodny, pomimo tego, że spożywałem ilość kalorii zaspokajającą moje zapotrzebowanie. I ciągle trenowałem, lżej, ale zawsze. Ale dalej nie to było najgorsze. Najgorsze było ładowanie węglowodanami. W trakcie ładowania miałem spożywać 12g węglowodanów na kilogram masy ciała. To oznaczało 900g węglowodanów dziennie… Masakra, tego nie dało się zjeść… Ryż, makaron, do obrzydzenia. Za dużo tego było, po prostu za dużo. Ale zadziałało doskonale, maraton energetycznie wyszedł super. Nie zabrakło prądu. Było go na tyle dużo, że ostatniego żelu na trzydziestym kilometrze po prostu nie zjadłem. Sam maraton ogólnie wyszedł super, pomimo tego że od startu mocno bolał mnie brzuch. W trakcie tego maratonu kibicowały mi moja mama i Monika, których wsparcie wiele mi dało w chwilach kryzysowych, które pojawiły się w trakcie biegu. Myśl, że czekają na mnie na mecie dodawała mi sił i pozwalała zapomnieć o bólu. Mama i Monika wspierały mnie też dużo wcześniej, w trakcie przygotowań, wykazując zrozumienie dla mojej pasji sportowej ;) Serdecznie im za to dziękuję! Wracając do maratonu, tak wyglądałem przekraczając metę. Najważniejsze było wyłączyć zegarek ;)
Po przekroczeniu mety miałem dosyć… No dobra, dosyć to miałem dużo, dużo wcześniej ;) Już za metą myślałem, że padnę na twarz, musiałem się złapać barierek. Na szczęście po jakiejś minucie (?) oderwałem się od barierki, poczłapałem odebrać medal i ustawić się w kolejce do masażu. Po masażu poczułem się jak człowiek, więc udałem się, niczym celebryta, po pamiątkowe zdjęcie na ściankę:
Zacząłem odżywać. Przebrałem się i poszedłem (poczłapałem) do mamy i Moniki. Trochę się jeszcze poszukaliśmy na malutkim Stadionie Narodowym, ale w końcu znaleźliśmy się przy stacji kolejki SKM :) Ogólnie, polecam takie doświadczenie. Złamanie trzech godzin w maratonie to już był dla mnie nie lada wyczyn. Uczciwie przyznaję, że bez trenerki, Oli Sypniewskiej, nie dałbym rady. To Ola przygotowała mnie do tego wysiłku. Jak widać skutecznie! Olu, dziękuję! I proszę o więcej, bo…
…zaraz po maratonie powiedziałem „nigdy więcej”. Kilka godzin później w głowie pojawił się plan. Plan na przebiegnięcie maratonu ze średnim czasem 3:59 min/km (czyli urwanie 10 minut z czasu, który zrobiłem ;)). Ale to może w 2017 roku. W przyszłym jest plan na pierwszy triathlon w życiu. I to wszystko dalej pod okiem Oli. :) Zaczniemy pewnie od jakiegoś sprintu, docelowym startem chciałbym, żeby była połówka Ironmana. A z czasem, za dwa/trzy lata, pełny Ironman. Damy radę, nie? :)
Ale znowu nie o tym miałem ;) Parę dni temu, pomimo urazu do makaronu, nabrałem ochoty na spaghetti bolognese. I przypomniał mi się przepis Gordona Ramsaya na sos :) I tak sobie pomyślałem, że w sumie, to czemu nie?
Podsumowanie sezonu biegowego 2014

Właśnie zaczynam szesnastodniowy odpoczynek od biegania. To chyba dobry czas, żeby zrobić małe podsumowanie mojego amatorskiego truchtania. Na początek trochę statystyk:
- od początku mojej przygody z bieganiem przebiegłem 5892 km, co zajęło mi w sumie 21 dni 19 godzin i 17 minut
- w trakcie całego biegania spaliłem 453006 kcal (więc skąd u mnie ten brzuszek ciągle?! ;))
- w 2014 roku przebiegłem (do tej pory) 2607 km, co zajęło mi 9 dni 6 godzin i 27 minut
- przeprowadziłem dwa szkolenia w temacie biegania dla początkujących i…
- …wciągnąłem w nałóg biegowy kilkanaście osób (za co je serdecznie przepraszam ;))
Kilometrów w tym roku jeszcze trochę dołożę, nie tylko biegowych, o czym na końcu tego wpisu.
Jako pierwszy, po statystykach podsumowujących sezon, opiszę mój biegowy cel na ten rok, czyli Koronę Maratonów Polskich.
Czytaj dalej Podsumowanie sezonu biegowego 2014
Makaron z tuńczykiem i żółtą cukinią w sosie pomidorowym
Tak czy owak, mówi się, że wszelkiej maści makarony, ryże, etc. są dla biegaczy przed zawodami korzystne, bo zawierają te „dobre” węglowodany (uwalniane stopniowo), a nie jak te np. ze słodyczy czy bezpośrednio z cukru. Naturalnie pamiętać należy, że makaron musi być ugotowany al dente, inaczej traci swoje dobre właściwości ;)
Wracając z Gdyni udało mi się odebrać pakiet startowy, który w tym roku składał się z numeru startowego, koszulki, worka depozytowego i dezodorantu do stóp (jakaś aluzja chyba ;)).
W ramach przygotowań do startu, za radą mądrzejszych, sam zajadam się makaronami. Część przepisów, z których ostatnio korzystałem, już była na blogu, ten jest kolejny, który zostanie dodany. Makaron z sosem pomidorowym, w którym znajduje się również tuńczyk, żółta cukinia i kapary. Rzeczony makaron przygotowany był w trakcie wizyty u mojej Mamy, którą niniejszym serdecznie pozdrawiam :)
Czytaj dalej Makaron z tuńczykiem i żółtą cukinią w sosie pomidorowym
Tymiankowe risotto z chorizo, cieciorką i kurkami
W ramach budowania zapasów glikogenu (;)) dzisiaj padł pomysł na risotto. Wizyta w sklepie zadecydowała o tym, jakie będą składniki, ze względu na to, że kupiłem co mi wpadło w oczy i wydawało mi się, że będzie pasować. Szczególnie rzucił mi się w oczy świeży tymianek w doniczce, oprócz niego również kurki. Efekt końcowy był smaczny, więc eksperyment się udał.
Czytaj dalej Tymiankowe risotto z chorizo, cieciorką i kurkami
Bieganie
Kiedyś, jeszcze za czasów liceum, byłem szczupły i w miarę wysportowany. Grałem w kosza i w siatkę. Potem przyszły studia (przerwane) i zmiana trybu życia na kompletnie siedzący. Zacząłem pracować, dużo czasu spędzałem na wyjazdach w Niemczech, żywiłem się źle (tłusto i za dużo). Przytyłem. W szczycie ważyłem grubo ponad 100kg przy wzroście 182 cm. Dużo za dużo.
Czytaj dalej Bieganie